Człowiek bierze ten hormon i
jest zadowolony, bo wszystkie dotychczasowe objawy łącznie z wychodzeniem
włosów i niechęcią do wychodzenia z łóżka rano, mijają jak ręką odjął. Zrzuca
nawet kilka kilo, bo nareszcie w organizmie pojawił się hormon, który odpowiada
za prawidłowy metabolizm. Z tym, że branie hormony tarczycy ma się nijak do
tego, co się dzieje w samej tarczycy [trzymajcie w ręku tą kartkę] Układ
odpornościowy nadal nienawidzi tarczycy i nadal traktuje ją jako najgorszego
wroga, niszcząc ją w dalszym ciągu. [oderwijcie kolejny kawałek kartki, dużo
Wam tej kartki jeszcze zostało?]
Tarczyca, której jest już
bardzo mało, bo układ odpornościowy cały czas prowadził swoją działalność,
wydziela jeszcze mniej własnego hormonu, w związku z tym, to co człowiek brał w
przypisanej dawce sztucznego hormonu, przestaje mu wystarczać. Znowu się
zaczyna:
- niechęć do życia
- wypadanie włosów
- łysienie brwi
itd ...
Delikwent znów trafia do
endokrynologia i mówi:
- Panie doktorze, ten
eutyrox, co mi pan dał ... on już nie działa ...
- Działa, działa - mówi lekarz - tylko weźmiemy go więcej.
Powtarza się historia.
Eutyroxu bierzemy więcej, delikwent wraca do domu, po zwiększonej dawce
eutyroxu czuje się jak młody bóg przez kilka miesięcy. Tymczasem proces
niszczenia tarczycy przez własny ukłąd odpornościowy postępuje. [oderwijcie
kolejny kawałek kartki, mam nadzieje, ze coś Wam tam jeszcze zostało]
W końcu tarczycy zostaje
tyle, że właściwie lekarz mówi:
- "A wytniemy, po co
Pani/Panu takie coś"
cdn...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz