Gdyby aloes był panaceum na wszystko,
bylibyśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie.
Wiem też, że dużo miejsca w swoich wpisach poświęcam
ALOESOWI - tej cudownej roślinie, która
działa niesamowicie na cały nasz organizm. Pamiętajcie, jesteśmy tylko ludźmi,
a aloes działa w pewnym zakresie, robi co może. Gdyby aloes był panaceum na
wszystko, bylibyśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Przede wszystkim aloes
jest najdoskonalszą rośliną antyzapalną na świecie, a my mamy po prostu go pić.
To tak w kontekście stanów zapalnych :). On cały czas jest w tle ...
wszystkiego o czym Wam pisałam o stawach, o jelitach, a teraz o tarczycy.
Jak to jest, że nawet jeśli pijemy już aloes, może
przydarzyć nam się choroba Hashimoto czy inna?
Żyjemy tak jak żyjemy, urodziliśmy się w takim, a nie innym
środowisku. Coś dostaliśmy w genach, coś wydarzyło się w nas dużo wcześniej
przed tym zanim zaczęliśmy pić aloes. To ukłon w stronę tych, którzy już po
niego sięgnęli. W różnym wieku, ale jak mówi stare dobre przysłowie,
"lepiej późno niż wcale". W
swoim życiu, choć z roku na rok jestem coraz starsza, nadal przez większość mojego życia nie piłam aloesu (23 lata).
Miąższ aloesowy piję codziennie dopiero od trzech lat! Co to jest 3 lata w
porównaniu do 23 :), które przeżyłam w świadomości, że aloes to roślina na
oknie w moim pokoju i do głowy mi nawet nie przyszło, że jego miąższ można
spożywać!
/z wykładu dr Elżbiety Olejnik, Bochnia/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz